Zima idzie. Chcemy czy nie chcemy, lubimy czy nie lubimy, taki mamy klimat. Jak komuś zachód słońca po 16-tej, chłód i ogólna szaro-burość przeszkadza, to oczywiście może przenieść się gdzieś, gdzie jest ciepło, słonecznie i zielono. Żeby nie było, ja też bym bardziej na południe najchętniej wybył, no ale skoro moje możliwości finansowe nie pozwalają mi leżeć teraz pod palmami, to trzeba się ogarnąć i korzystać z tego, do czego się ma dostęp.
A jakie mamy możliwości, skoro o 17-tej za oknem ciemność, deszcz ze śniegiem i wilki? Można się gapić w ekran taki czy owaki, żyjąc życiem innych ludzi wykreowanym na takim czy innym portalu. Można obejrzeć kolejny odcinek kolejnego serialu, który szybko i tak zacznie się zlewać z całą resztą w jeden wielki szum. Nie żebym był przeciwnikiem internetów czy seriali. Sam spędzam tak sporo czasu. No ale bądźmy szczerzy - w większości to, co oglądamy i na co poświęcamy codziennie godziny całe, to śmieci. Całkowicie nam niepotrzebne, bezwartościowe zapychacze czasu. Od czasu do czasu czemu nie, ale co za dużo, to niezdrowo. To tak jak że śmieciowym jedzeniem, które sporadycznie jest ok, ale na dłuższą metę nam szkodzi.
Pamiętam swoją szkolną bibliotekę. Mimo, że było to 30 lat temu, to książek, nadających się do czytania dla nastoletniego chłopaka, trochę było. Jak człowiek przyszedł raz, drugi, trzeci, to potem mógł już sam zanurzyć się między regały i poszukać czegoś ciekawego. Wtedy przeczytałem prawie całego Lema i sporo Harry'ego Harrisona. I tak się zaczęła moja przygoda z szeroko pojętą fantastyką, której jestem wierny do dziś.
Gdyby ktoś spojrzał na moje książki, czy też właśnie na moją kartę biblioteczną (pozdrawiam Bibliotekę w Chybiu), to w zdecydowanej większości znajdzie tam klimaty fantastyczne. Nad gatunkami, ich podziałem i rozróżnieniem można długo dyskutować. Kiedyś ocena, czy dany autor albo książka już jest fantastyką czy jeszcze nie, była dość prosta - a czytelnik fantastyki często był postrzegany jako mało dojrzały, bo czyta takie bardziej dorosłe "bajki". Obecnie w podobny sposób ocenia się fanów anime, czy animacji jako takiej. Literatura, której można przypiąć łatkę fantastycznej ewoluowała i nijak się ma do tej sprzed kilkudziesięciu lat - teraz ze świecą szukać sztywnych definicji i podziałów. Ja zresztą jestem zdania, że nie ma to większego znaczenia - liczy się to, czy dany autor pisze w stylu, który lubię, a powieść / opowiadanie ma to coś, co nie pozwala się oderwać od lektury, bo "jeszcze tylko strona". A czy ktoś to sklasyfikuje tak albo inaczej - co za różnica?
Mam mocne postanowienie, że tej jesieni nadrobię czytelnicze braki. Zwłaszcza, że w biblioteczce jest kilka książek, które czekają na swój czas. Jakichś wielkich recenzji chyba nie będzie - po co powielać to, czego pełno wszędzie. Mam natomiast zamiar zrobić małą, osobistą listę TOP (autorów, książek) - i to w wolnej chwili wrzucę na bloga. Póki co czeka na mnie Sybirpunk vol. 3 Michała Gołkowskiego i dzisiejszy wieczór z całą pewnością będzie czytelniczy.
I wam też polecam wziąć książkę do ręki. Nawet, jeśli dawno nie czytaliście, a w domu macie tylko Krzyżaków i encyklopedię sprzed 25 lat. Jeśli mamy szansę odpocząć, oderwać się od rzeczywistości, choć na chwilę puścić wodze fantazji, to dlaczego z tego nie skorzystać?
"Fantazja, fantazja jest od tego,
Aby bawić się, aby bawić się,
Aby bawić na całego!"
Grafika dzięki uprzejmości kryzyswieku.blogspot.com
Komentarze
Prześlij komentarz